To była intensywna sobota na naszej budowie. Jednocześnie wkroczyły dwie ekipy, obie z młotami pneumatycznymi i wiertarkami.
Pierwsza ekipa pojawiła się jako pierwsza (o zabójczej, sobotniej 7 rano) i zajęła się przyszłościowym rozłożeniem rur pod klimatyzację. Warto wspomnieć, iż niemożliwością okazało się wkucie tych rurek w cemaiczne ścianki działowe (12cm), a więc w jednej sypialni dojdzie nam dodatkowa przedścianka w regipsach. Klimatyzatory będą dwa, jeden w sypialni, a drugi w salonie, a dokładniej na klatce schodowej. Ta lokalizacja okazała się najbardziej wydajna i najbardziej estetyczna, nie do pomyślenia jest dla nas klimatyzator nad kanapą. Jednostka centralna znajdzie się na dachu płaskim, więc nie będzie szpecić żadnej z elewacji. Jak już wspomniano klimatyzacja pojawi się dużo później, jednak traumatyczny wygląd rurek na niedługo pięknie białych płaszczyznach na pewno przyspieszy tę dość kosztowną inwestycję.



Pół godziny później pojawiła się bardziej wyczekiwana ekipa hydraulików. Bardziej wyczekiwana, ponieważ trzeba było po raz kolejny przedyktować swoje oczekiwania, układy łazienek i nietypowe rozwiązania. Dużo czasu im zeszło na wykuciu pionu kanalizacyjnego w salonie, żelbetowy podciąg okazał się mocnym zawodnikiem. Potem przeszli do pralni, ale tam obyło się bez niespodzianek. Nietypowym rozwiązaniem okazała się dolna łazienka, dokładniej - stelaż podtynkowy. Ze względu na powierzchnię łazienki, jej układ i nasze fetysze estetyczne postanowiliśmy wkuć stelaż podtynkowy (w wersji slim 8cm) w ścianę działową, już dziś wspominaną cudowną "12". Rozwiązanie to pozwoli na eliminację efektu klocka na środku ściany, niepotrzebnego frezowania płytek na 45° i pozbawi niepotrzebnego pola dla wnętrzarskich historii, które za 10 lat będziemy wszyscy brutalnie kłuć jak marmurki lat dziewięćdziesiątych. Wybraliśmy stelaż firmy TECE, że względu na dobry stosunek ceny do jakości i duży wybór przycisków, które są w miarę estetyczne nawet jeśli patrzymy na przedział cenowy poniżej 1000 zł :) Aby nie było kolorowo, to okazało się, iż rura kanalizacyjna wyprowadzona w chudziaku wypada idealnie na nóżce stelaża, a więc młot miał jeszcze więcej roboty. Zabieg wkucia stelaża w tak cienką ścianę ma jedną wadę, mianowicie słabsza izolacja akustyczna w pokoju obok. Musimy znaleźć materiał, który odizoluje wszystko przyzwoicie i zmieści się w warstwie 3 cm. Obserwując cały proces, doszliśmy do wniosku, że lepszym materiałem na ścianki działowe byłby bloczek typu Ytong, grubości przynajmniej 15cm. W każdym razie u nas na to trochę za późno, a i tak daliśmy radę.




W najbliższym czasie czekają nas wielkie wybory i wielkie zakupy. Musimy wybrać kamień na parapety zewnętrzne (to zdeterminuje kolorystykę cokołów, wnęk, a może nawet ogrodzenia). Jedyne co wiemy, to że ma być ciemnoszary (okna antracyt guartz) i matowy. Kolejnym wielkim zakupem będą drzwi zewnętrzne, je mamy w 90% wybrane. Tutaj zaposiłkuję się zdjęciem z internetu, tyle że tutaj jest inny rodzaj antracytu.

Wycenialiśmy je w trzech firmach. Najpierw był Wiśniowski, przy okazji zakupu drzwi technicznych. Pamiętamy tylko, że był to model Creo, resztę szczegółów wymazała z pamięci cena: 13 tysięcy złotych. Potem był Hörmann, niespełna 10 tysięcy. Na koniec wyceniliśmy je w firmie Wikęd. Mówią, że półka niższa, ale cena osłodziła nam te troszkę niższe parametry cieplne i brak renomowanej metki na skrzydle. Za kompletne drzwi z pochwytem zapłacimy około 5 tysięcy. Mówimy około, bo wycena obejmuje jeszcze elektromagnes, który nasz elektryk odradza, ponieważ będziemy mieli go już na furtce, więc byłoby bez sensu dokładać kolejny. Nasze drzwi zobaczycie jednak dopiero po posadzkach, więc jeszcze sporo niespodzianek i wydanych pieniędzy do tego czasu :)